poniedziałek, 17 września 2012

Chluba NRD wraca na salony

Gdzie Polacy kierują swoje pierwsze kroki, chcący zobaczyć, poznać miasta i miejscówki naszych sąsiadów zza Odry i Nysy Łużyckiej? Jakie miasta stanowią swoisty top 3 w Niemczech, które z reguły Polak widzi, zwiedza w pierwszej kolejności, o ile jego celem podróży nie jest proszek do prania Persil Spar-Pack 10kg czy Zigaretten nach Berlin? Mój prywatny ranking z pewnością otwiera Berlin i to nie tylko z racji tego, że jest stolicą ( i to jaką !!) ale zapewne również z powodu bliskości i łatwości dojazdu. Kolejne miasta to jak dla mnie trochę bardziej oddalone Hamburg, Frankfurt. A co z bliskimi nam przecież Niemcami Wschodnimi, dawnymi terenami świętej pamięci nieboszczki (na całe szczęście) DDR? 
Wybór padł na Drezno. Od lat Drezno kojarzyło się mi z... no właśnie, z czym? Chyba z książkami do nauki języka niemieckiego z dawnej epoki socjalistycznej, w których każda prawie czytanka rozpoczynała się zdaniem, że w 1944 roku Drezno przeżyło okropne, ogromne bombardownie. Oprócz wojennych porównań i DDR-owskiej przeszłości, miasto kojarzyłem również z ogromną ilością zabytków. Stolica Saksonii jest naprawdę sporym ośrodkiem turystycznym, zwanym miastem baroku, gdzie chyba gwoździem programu każdej przyzakładowej czy innej wycieczki w klapkach z wkładkami ortopedycznymi jest Zwinger, który mimo wspomnianych wojennych zniszczeń, został dość szybko odbudowany przez późniejsze władze komunistyczne. To chyba jak dla mnie najbardziej znamienne miejsce w Dreźnie, odzwierciadlające skojarzenia z miastem i regionem. Nie jestem znawcą zabytków, jednak barokowy kompleks robi naprawdę spore wrażenie, a mieszczące się w nim chociażby; Galeria Obrazów Starych Mistrzów (Rembrandt, Rubens, Duerrer), kolekcja porcelany z Miśni czy Zbrojownia, powodują, że przed Zwineger'em ustawiają się długie kolejki chętnych do zwiedzania. Reasumując, Zwinger to po prostu centrum dawnego przepychu królewskiego oraz imprezek na-dworskiego Państwa, a dzisiaj centrum wycieczkowe tysięcy turystów. 





Przed czy po emocjach zabytkowych warto jednak się trochę posilić. Stąd nasze kroki skierowaliśmy również do pobliskich jadłodajni. Wybór padł na knajpkę "Ladencafe" oraz następnie "Plan Wirtschaft". Obydwa miejsca oferujące zdrową żywność, także wegetariańską, nie koniecznie drogą, przyrządzaną ze starannie dobranych składników od lokalnych dostawców, ekologiczną przy miłej obsłudze władającej angielskim. Bez wątpienia warto spróbować jednej i drugiej. Kuchnia saksońska należy do jednej z najlepszych w Niemczech, a oprócz typowo germańskiej kuchni, silne wpływy ma tutaj również nasza polska oraz czeska stylówka gotowania. Najpopularniejsze w daniach kuchni saksońskiej są chyba pyry. Są wszechobecne. Zarówno w zupce pt. kartoflanka (oczywista oczywistość) jak i wszelakich tzw. II daniach. Kartofelki pieczone, gotowane, pure etc. do wyboru do koloru. Do miejscowych hiciorów kulinarnych zaliczamy również Eintopf oraz zupkę Soljanka. Obydwa przypadki również bogate we wspomniane już pyrki. Zgodnie z nieco zmodyfikowanym powiedzeniem, że kartofelek lubi pływać, proponujemy to wszystko "zalać" miejscowym piwkiem "Radeberger" lub znanym wszystkich smakoszom winka, pochodzącym z miejscowych winnic "Riesling'iem". Mniam, mniam. 




Drezno to w ogóle miasto sztuki, nie tylko tej architektonicznej czy opartej na kuchni saksońskiej ale również miasto sztuki teatralnej, muzealnej, wystawienniczej i co ważne dla nas, pewnego rodzaju miasto sztuki "ulicznej" (czasami dosłownie). Mam na myśli tutaj takie miejsce, w którym nie ma ścisku turystów spod Zwinger'a czy Semperoper, a ich miejsce zastępują w większości młodzi ludzie, zebrani w niepoliczalnej ilości knajp, ogródków piwnych, osobliwych restauracji, zbitych z kilku desek miejsc gdzie można potańczyć na świeżym powietrzu, gdzie można przystanąć i kupić kilka rzeczy na miejscowym pchlim targu czy obłowić się w kilka design-erskich ciuchów w małym sklepiku na rogu ulicy. Takiego charakteru ulic i uliczek oraz stylu bycia i życia, należy szukać w dzielnicy Neustadt czyli Drezdeńskiego Nowego Miasta. Jest to dość specyficzne miejsce, w którym niekoniecznie jest miejsce na sztampę i nudne rozwiązania, jak chociażby w przypadku jednego z budynków, na którym w sposób bardzo oryginalny zaprojektowano układ rur spustowych :) 
Ludzie przechadzający się tamtymi uliczkami, również w wielu przypadkach wyglądają "inaczej":) Atmosfera unosząca się nad Neustadt to raczej opary dobrej zabawy, pewnego luzu, spokojnego podejścia do życia, ciekawych aranżacji otoczenia różnych miejsc, miejsce happeningów ulicznych, wystaw, wspomnianych ulicznych targów, ukrytych w zakamarkach krętych uliczek teatrzyków i różnorodnych scen alternatywnych. 








Miasto jak najbardziej warte uwagi. Miasto, które nie do końca otrząsnęło się ze swojej socjalistycznej przeszłości lat powojennych i okresu zimnej wojny. I dobrze! Niech ta widoczna tu i ówdzie spuścizna po towarzyszu Erich Honecker trwa dalej. Niech czas będzie niczym formalina i jak najdłużej zatrzyma mijające lata w pewnych miejscach miasta, zmieniając tym samym niektóre rejony Drezna w Szklaną Manufakturę Volkswagena. Lubimy takie mieszkanki. Dresden finden wir toll!  

     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz